Konin/Brzeźno: Mówią, dlaczego nie chcą kolei do Turku
28.08.2022 13:12
- Zorganizowaliśmy się jako mieszkańcy (...) dlatego, że widzimy, że nie za bardzo możemy liczyć, poza samorządem Krzymowa i Konina, na racjonalne myślenie polityków na wyższych szczeblach. Bo ci, którzy nie są pomysłodawcami, to zostali zręcznie w tę grę wciągnięci i nie za bardzo wiedzą, jak się zachować – mówią Pawłowi Markowskiemu Tomasz Piaseczny i Leszek Staszak, przedstawiciele mieszkańców Konina i gminy Krzymów, protestujących przeciwko budowie kolei na trasie Konin-Turek.
Dlaczego społeczność, której panowie są przedstawicielami, protestuje przeciwko tej inwestycji?
Tomasz Piaseczny: Protestujemy przede wszystkim dlatego, że inwestycja ta została przygotowana ponad naszymi głowami, a dotyczy nas bezpośrednio. To znaczy, linia kolejowa została wytyczona przez osiedla mieszkaniowe w Żdżarach, w Żychlinie, Koninie, w Brzeźnie i ma podobno służyć mieszkańcom. Problem polega tylko na tym, że nikt mieszkańców nie zapytał, czy tej kolei rzeczywiście chcą i czy będą z niej korzystać. Odbyły się podobno konsultacje społeczne, natomiast o tych konsultacjach również nikt nie słyszał. Można je spokojnie nazwać konsultacjami widmo, dlatego że wszyscy moi sąsiedzi, a mieliby mieszkać tak samo jak ja, bezpośrednio w sąsiedztwie nowej linii kolejowej, nie zostali o tym fakcie poinformowani i dowiedzieli się tak naprawdę w momencie, kiedy zostało zorganizowane spotkanie w Brzeźnie, informujące o takowej inwestycji bezpośrednio przy naszych domach. Więc takie działanie, które zresztą nie jest nam obce, bo widzimy to w mediach, natomiast nikomu z nas się nie śniło, że będzie dotyczyć również nas. Stąd protest, stąd tak duże oburzenie mieszkańców na fakt, że tak duża inwestycja, mająca ogromny wpływ, bo to jest ogromny hałas wśród osiedli, między domami, dewastacja środowiska i zniszczenie otoczenia naszych osiedli mieszkaniowych, taką decyzję podejmuje się ponad głowami mieszkańców. I co gorsza, robi to samorząd, bo przecież jest to inwestycja, w której uczestniczą samorządy.
Leszek Staszak: Dla mnie główną ideą tego całego protestu jest czynnik ekonomiczny. Nieuzasadniona jest budowa kolei o długości trzydziestu ośmiu kilometrów, gdzie zakładało się w 2019 czy w 2018 roku, że koszt całej inwestycji opiewał na około sześćset milionów złotych. Wiemy, że na pewno tych środków braknie, bo już dziś przy tym samym projekcie, przy tych samych założeniach, mówi się o kwocie grubo ponad miliarda. No i do tej kwoty należy jeszcze dołożyć chociażby „wyposażenie” szyn, które miałyby przebiegać przez teren Konina, naszej gminy, czyli gminy Krzymów, gminy Stare Miasto, Tuliszków do Turku. Tutaj nie mówi się w ogóle o wagonikach i całym taborze kolejowym. Dla mnie, czy ta linia kolejowa przebiegałaby w wariancie W1, W9 czy W5, jestem przeciwny usadowieniu jej gdziekolwiek, na jakimkolwiek terenie, ponieważ koszt, którym obciążone zostałyby poszczególne samorządy, nie pozwoli w latach późniejszych, czy chociażby przez pięć, sześć lat wykonać jakiejkolwiek inwestycji na danym terenie, ponieważ samorządy, deklarując udział w tych kosztach, będą musiały zaciągać długoletnie kredyty. Wiemy doskonale, że przy dzisiejszej inflacji, stopach procentowych, zaciąganie kredytów nie wiąże się z niczym innym, jak oddanie tych środków praktycznie z podwójną dokładką. Tak że jeśli mówimy o aspekcie ekonomicznym, to jest to główny powód naszego protestu.
Są jeszcze inne?
T.P.: Mówiąc o budżecie tego całego projektu, bo wspomniałem poprzednio o tym, że jest to inwestycja samorządu, którą realizuje ramię w ramię z rządem, czyli z agencją rządową PLK, to warto powiedzieć również o tym, że dla mieszkańców Konina, a ja jestem mieszkańcem Konina, nie ma żadnej wartości dodanej wynikającej z istnienia tej linii kolejowej. Nikt z Konina czy Brzeźna nie będzie dojeżdżał koleją do centrum miasta, bo dojeżdża się tam w dziesięć minut samochodem lub autobusem. Dlatego, na szczęście samorządy Konina i gminy Krzymów wykazały się przytomnością i nie dokładają się do tego projektu, ale czy radni i rady samorządów, które zdecydowały się dołożyć, mają świadomość, że dotacja PLK to jest sztywny ryczałt. Jeżeli teraz zbierane były pieniądze na to, żeby uzbierać sto milionów złotych, samorząd województwa zdecydował się dołożyć połowę, a na resztę zbierały gminy naszego powiatu i powiatu Turku, to jeżeli koszt będzie znacznie przekraczał ten zabudżetowany w projekcie na sześćset siedemdziesiąt milionów, a eksperci mówią o tym, że będzie to około miliarda co najmniej, to na resztę tych pieniędzy będą musiały się zrzucić samorządy. I to, o czym mówi Leszek, czy to, że niektórzy wójtowie i burmistrzowie niektórych gmin powiedzieli „tak, dołożymy się”, to czy radni, którzy de facto powinni o tym zdecydować, mają świadomość tego, że jeżeli rzeczywiście przystaną na taką inwestycję na swoim terenie, jakkolwiek ona nie byłaby finansowana, ale można się domyślać, że głównie najczęściej to będą to kredyty, to tak naprawdę zostaną wciągnięci w inwestycję, która może ich gminę kosztować dużo więcej. A potrzeby w gminach są różne i myślę, że kolej, i to że będzie przejeżdżał przez gminę pociąg, nie jest taką pierwszorzędną potrzebą. Bo przecież w Koninie są takie potrzeby jak remont dwóch mostów Trasy Warszawskiej, mamy potrzeby związane ze szkolnictwem, z przedszkolami i innymi inwestycjami w infrastrukturę.
L.S.: Gmina Krzymów również widzi potrzebę chociażby budowy przeprawy mostowej na drugą stronę Warty, ze względu na to, że jest to tylko sposób sezonowy i dodatkowo przy określonym poziomie wody w rzece Warcie. A przeprawa w postaci budowy mostu, na którą wiele lat samorząd gminy Krzymów i mieszkańcy czekają, to powinna być inwestycja, która zadowoli mieszkańców.
Panowie też uważają, że przynajmniej w części ta linia została wytyczona w sposób absurdalny.
T.P.: Zgadza się. Kiedy spojrzymy na przebieg linii, a także przeanalizujemy dokumenty przygotowane na zlecenie samorządu województwa, widzimy, że przebiega ta linia przez środek domów, przez środek działek mieszkańców. Wiąże się to z wysiedleniami i bezpośrednim sąsiedztwem linii kolejowej. Tu znowu wspomnę o tym, że jest to narażenie na długotrwałe szkodliwe działanie kolei, czyli na przykład hałas. Natomiast w samym projekcie pieniądze przeznaczone na wykupy, to nie są takie pieniądze, jakie kiedyś oferowała kopalnia ludziom, których wysiedlała z terenów, gdzie miała eksploatować środowisko. Tutaj są pieniądze, gdzie ludziom często będzie trudno nawet odtworzyć to, co w tej chwili mają. Odtworzyć to w innym miejscu. Druga rzecz, która zwraca uwagę przy analizie samego projektu, to jest chociażby to, że zdaje się, że sam dokument przygotowywany był w dużym pośpiechu. I to można było wywnioskować z sesji rady sejmiku wojewódzkiego w lipcu, gdzie mówiono o tym wprost. Autorzy tego projektu mówili wprost, że trwało to bardzo szybko. Po drugie, czas na przygotowanie konsultacji społecznych widmo, to były niecałe dwa tygodnie. Wiem to z nieoficjalnych źródeł osób dobrze poinformowanych, że czternastego września planowano dopiero konsultacje, które miały być przeprowadzone pod koniec września. I nikt o tym nie wiedział, co nie jest zresztą dziwne, skoro robiło się to w takim tempie. Ale sam projekt, chociażby to, jak planowana jest przeprawa przez rzekę Wartę. Jeżeli spojrzymy na listę obiektów w projekcie tej inwestycji, to widzimy, że most przez Wartę jest planowany tylko przez sam ciek wodny, a nie przez całą pradolinę. To znaczy, że nie zakłada on w tej kwocie inwestycji budowy mostu przez całość i prawdopodobnie, nie wiem, bo tego nie da się wyczytać wprost z dokumentacji, kolej miałaby jechać po nasypie. Czyli w poprzek pradoliny powstałby nasyp i co wtedy w momencie powodzi? Zalany by został teren Krzymowa (w gminie Krzymów – przyp. red.). To dowodzi tylko jednego: ten projekt został przygotowany w pośpiechu, nie był z nikim konsultowany, nie jest przygotowany rzetelnie, a w związku z tym koszty społeczne, ekonomiczne i środowiskowe tego projektu będą znacznie wyższe, niż się nam teraz mówi.
L.S.: Tomek jeszcze nie wspomniał o kilku ważnych rzeczach. Chociażby ulica Miodowa w Brzeźnie, która zostanie całkowicie wyłączona i odcięta od terenu gminy Krzymów, jeśli chodzi o połączenie samochodowe, ponieważ ulica przecięta przez drogę kolejową będzie miała dojazd do terenu naszej gminy tylko przez ulice Konina. Czyli będą musieli się kierować mieszkańcy w stronę Konina, żeby znów wjechać na teren naszej gminy. To jest jeden absurd. Kolejny, który naszym zdaniem towarzyszy temu projektowi, to jest dewastacja naturalnego środowiska. Chociażby doliny rzeki Warty, Natury 2000, Złotogórskiego Parku Krajobrazowego i wielu innych terenów. Kolega Tomek wspomniał o kwocie, jaką mieszkańcy dostaną za swoje budynki, że jest nie do odtworzenia, to jeśli chodzi o środowisko, nie odtworzy się, nie odbuduje przez wiele dziesiątków, może i nawet setek lat.
Co panowie i środowisko, które panowie reprezentują zrobiło dotąd w tej sprawie i co zamierza?
T.P.: Nasze działania na start rozpoczęły się od pozyskiwania informacji o tym projekcie, bo był bardzo mocno trzymany w tajemnicy i trudno było zdobyć informacje w sposób łatwy. One nie były po prostu łatwo dostępne. Dlatego zbieramy informacje, dużo ich już mamy. Natomiast drugą rzeczą i naszym celem jest przekazanie tych informacji mieszkańcom. To znaczy to, żeby uświadomić ludzi, że taki projekt w ogóle istnieje, bo nadal wiele osób o tym nie wie. Uświadomić mieszkańców tych osiedli, przy których planowana jest linia kolejowa, że ona właśnie tam jest planowana. Uświadomić radnych, na czym de facto polega ten projekt i, że włodarze poszczególnych gmin zadeklarowali się na konkretne wydatki, które będą przez bardzo wiele lat obciążały konkretne gminy. Założyliśmy też na Facebooku stronę „STOP - pociąg pod naszymi domami”, która ma służyć informacji dla mieszkańców o tym, co dzieje się w projekcie, o tym, co już wydarzyło się, jakie są plany, z jakimi wyrzeczeniami dla mieszkańców wiąże się realizacja tego projektu. Na szczęście mieszkańcy szybko zorganizowali się i jesteśmy z Leszkiem tylko skromnymi reprezentantami większej grupy. Powstało też stowarzyszenie Varta, którego członkowie wykonali już bardzo dużo pracy.
L.S.: Należy też przypomnieć to, co zrobiliśmy, czyli spotkanie informacyjne, które odbyło się w Gminnym Ośrodku Kultury w Brzeźnie i na tym spotkaniu informowaliśmy mieszkańców o całym przebiegu kolei. Następnymi działaniami będą również takie spotkania. Planujemy je zorganizować nie tylko na terenie naszej gminy. Najskuteczniejszym sposobem poinformowania mieszkańców wzdłuż tej linii, będą spotkania z mieszkańcami w Żdżarach, to jest gmina Stare Miasto, ponieważ ci mieszkańcy nie mają i nie dostają żadnych informacji, jeśli chodzi o przekaz od swoich radnych czy sołtysów. Kolejną rzeczą, i uważam bardzo skuteczną, było zablokowanie na dwie godziny trasy 92. Mamy w planach kolejne takie blokady, najprawdopodobniej będzie to blokada i w Koninie, i w gminie Stare Miasto. Nie mamy nic do ukrycia, ponieważ i tak mieszkańcy, jak również włodarze gminy czy miasta Konina muszą się o tym dowiedzieć, bo zgłoszenie i tak musi do nich trafić w ustawowym terminie przed samą blokadą. Tak że nikt z tego tajemnicy nie będzie robił, a mamy nadzieję, że takie blokady i taka forma też przyniesie jakiś skutek, chociażby, że ktoś wreszcie zacznie myśleć i mamy taką nadzieję, że odstąpią od realizacji tego pomysłu.
A jak bardzo panowie wierzą w to, że do realizacji tej inwestycji nie dojdzie?
T.P.: Patrząc na projekt jako taki, trudno jest wnioskować, że coś takiego może powstać. Jest to tak abstrakcyjny i tak absurdalny projekt w naszych realiach i w naszym otoczeniu. Natomiast z drugiej strony ten projekt nadal idzie naprzód. I to nas niepokoi. Wiemy, że samorząd województwa wpisał już ten projekt do wieloletniego planu (Wieloletniej Prognozy Finansowej – przyp. red.) i rezerwuje na to pieniądze, które oczywiście okażą się niewystarczające. Natomiast z drugiej strony widzimy, jaka jest determinacja ze strony rządowej w realizacji nawet najbardziej absurdalnych projektów. I nie chcielibyśmy, żeby obok naszych domów stała taka druga elektrownia, jak w Ostrołęce. Żeby ten projekt nie był takim drugim przykładem. Dlatego, jako mieszkańcy dbający o swoje otoczenie i o swoją przyszłość, i przyszłość swoich dzieci, robimy wszystko, aby informacje o tym projekcie dotarły do świadomości społeczności lokalnej. I zorganizowaliśmy się jako mieszkańcy również dlatego, że widzimy, że nie za bardzo możemy liczyć, poza samorządem Krzymowa i Konina, na racjonalne myślenie polityków na wyższych szczeblach. Bo ci, którzy nie są pomysłodawcami, to zostali zręcznie w tę grę wciągnięci i nie za bardzo wiedzą, jak się zachować.
Dziękuję za rozmowę.
Konin/Brzeźno: Mówią dlaczego nie chcą kolei do Turku
Plik pochodzi z serwisu Ale!Radio
Najczęściej przeglądane informacje:
Kategorie informacji
Fundusze Unijne
Projekty realizowane z Funduszy Unijnych