Krzymów: Ludzie utożsamiają z aktorami grane przez nich postaci
28.03.2022 17:00
Dwudziestego siódmego marca obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Teatru. I właśnie w tym dniu, wieczorem, w Sali Bankietowej w Krzymowie, wystąpił ceniony aktor teatralny, filmowy i telewizyjny, Artur Barciś.
Po dwóch latach pandemicznych ograniczeń, które właściwie zamroziły organizowanie dużych wydarzeń kulturalnych w salach, wreszcie można do nich wrócić. W naszej gminie pierwszym takim wydarzeniem był właśnie Artur Barciś Show. I było to wydarzenie oczekiwane, ponieważ wszystkie miejsca siedzące były zajęte przez publiczność.
Pomysł na widowisko był prosty. Rzucić garść anegdot z życia, głównie aktorskiego, Artura Barcisia i ogólnie środowiska aktorskiego. Do tego dołączyć piosenki, które będą się wiązać z poruszanymi tematami. I już.
- Bardzo się cieszę, że pani wójt mnie przedstawiła, że nazywam się Artur Barciś, bo jak chodzę po ulicach to...ostatnio trochę mniej, bo zapuściłem brodę i nie jestem taki podobny do Czerepacha czy Norka, ale normalnie za plecami słyszę inne nazwisko i wiem, że to też jest o mnie. Kiedy bardzo popularny był serial „Miodowe lata”(...), to nie mogłem przejść przez ulicę, żeby za plecami nie usłyszeć: Te, Norek, do kanału! Albo jakaś pani przechodziła i tak: Tadzik! Na górę. Bo ludzie sobie utożsamiają postaci, które oglądają w telewizji z nami samymi. Potem zaczął być popularny serial „Ranczo”, to ponieważ grałem postać, że tak powiem, mało pozytywną, to niektóre panie spluwały na mój widok, jak przechodziłem. I słyszałem takie szepty: Popatrz, ta swołocz przeszła. Jakbym tak podeszła, jakby trzasła w ten pysk... I wiem, że to też było o mnie. Dobrze, że nie podeszła. A potem, kiedy „Ranczo” już było, a „Miodowe lata” były powtarzane, to jeden taki facet lekko nawalony podszedł do mnie i mówi tak: Norek, ale się z ciebie szuja zrobiła – mówił Artur Barciś.
Aktor na początku recitalu wchodził w interakcję z publicznością, w zabawny sposób ćwicząc z nią dykcję. Nie zabrakło opowieści o tremie, przypadkowych wpadkach na scenie i tych zaplanowanych z premedytacją. Do tego, jak w starym, dobrym kabarecie, pojawiły się chwile refleksji. Nad tym, co jest potrzebne do osiągnięcia sukcesu w pracy aktora oraz kim się jest po zejściu ze sceny, w codziennym życiu. Że czasami najtrudniej jest zagrać siebie.
Pomysł na show był może prosty, ale wykonanie - doskonałe. To był udany wieczór.
Aktorowi towarzyszyli Marek Zalewski, grający na instrumentach klawiszowych i Tymoteusz Zalewski na akordeonie.
Recital zorganizował Gminny Ośrodek Kultury w Brzeźnie we współpracy z wójt Danutą Mazur.
Krzymów: Ludzie utożsamiają z aktorami grane przez nich postaci
Plik pochodzi z serwisu Ale!Radio